sobota, 2 listopada 2013

Zimowa paczka




Opatulanie Tobiasa na zimę zakończone!
Rozpiąłem plandekę na zrobionych z rury pałąkach. Rura, chyba do prowadzenia światłowodów pod ziemią. Czarna z dwoma żółtymi paskami. To pewnie jakieś typowe oznaczenie. Nie ważne!
Bardzo dobrze nadała się ona do zbudowania stelaża namiotu. Rozpęta na tej konstrukcji plandeka, przykryła Tobiasa, od luku nad mesą, aż po reling rufowy. 


By dostać się na pokład, trzeba teraz, z głównej drabiny, wejść na drabinkę na pawęży i zanurkować pod luźny koniec, przykrywającej rufę, plandeki. Trochę to niewygodne, ale chodząc tą drogą, w tę i z powrotem, szybko się przyzwyczaję. Za to wiatr, deszcz i śnieg, nie dostaną się tak łatwo do wnętrza namiotu!


Kot, bez żadnych problemów, radzi sobie z taką przeszkodą! Wbiega on po swojej desce. Skacze na najwyższy stopień na pawęży, przeciska się pod fałdami igielitu i już jest na pokładzie!
Choć rury starczyło do zrobienia konstrukcji nad całym pokładem, to dziobu nie nakryłem. Przynajmniej na razie. Maszt grota, skutecznie utrudniłby dokładne zbudowanie namiotu. Ale przygotowany stelaż, posłuży w przyszłości, gdy zechcę na zimę zdejmować oba maszty.


Muszę też, mieć odsłonięty luk nad mesą. Chcę nim, wystawić komin od małego piecyka.  Zamierzam, bowiem zimą, mieszkać na Tobiasie. Już, dwukrotnie, tak zimowałem. W Szczecinie, nie na Karaibach! A mrozy po niżej dwudziestu stopni, utrzymywały się wtedy około trzech tygodni. Grzałem się wyłącznie, kaloryferem olejowym i piecykiem naftowym. Oba rozwiązania są za drogie. Więc jako główne źródło ciepła w tym roku, będę miał ten, piecyk na „paliwo stałe”.
Ale o tym, innym razem.
Tobias pięknie zapakowany, jak paczka pocztowa, jest już gotowy na jesienną i zimową aurę!
I jednocześnie, nim przyjdą mrozy, dzięki takiej konstrukcji namiotu, będę mógł zabrać się za drewna w kokpicie.
No i za pokład! Pełno na nim śladów korozji i rdzawych zacieków. Cóż. W bieżącym roku, mając jeszcze śnieg i lód na pokładzie, wodowałem się dziewiątego kwietnia. Zima nie chciała się skończyć. Więc wcześniej, nie miałem szansy, na jakiekolwiek prace konserwacyjne!
Pierwsza załoga, zamustrowała już trzynastego kwietnia i tego dnia wyszliśmy z portu. No i jakoś sezon zleciał, a pokład coraz bardziej rdzawy!
Teraz do niego, na spokojnie, się dobiorę!


2 komentarze:

  1. W nowej szacie nie tylko s/y Tobias ale i blog .
    Cieszy mnie to . Czekam na kolejne wpisy .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! Miło jest wrócić na tego bloga. Pałam nadzieją że i na Tobiasa kiedyś wrócę. Może za rok. Oby. Powodzenia. Wiola

    OdpowiedzUsuń