wtorek, 25 listopada 2014

Tobias już na lądzie !

Tobias osiadł na twardym!
Już dziobem nie pruje fal! Już nie kołysze się miękko na wodzie. Już nie stoi na cumach! Jego pokład zrobił się sztywny i nieruchomy! Pozbawiona wody sonda oszalała! A GPS pokazuje 0 kt prędkości ... 

 
ostatnie chwile na wodzie

 
 ...i w powietrzu


                                                                 tak stoimy do wiosny


Cóż! Sezon żeglowania skończył się definitywnie. Teraz nastał czas remontowy.

Przez najbliższe cztery i pół miesiąca, łódka będzie stała na ladzie. - Będzie szarpana narzędziami. Będzie traktowana ogniem łuku elektrycznego. Będzie szlifowana ostrym strumieniami piasku, wyrywającym z czystej stali, ogniska korozji. Mechanizmy Tobiasa zostaną rozkręcane na drobne elementy by, w fachowych rękach, mogły przejść konserwację. I na zakończenie wszystkich prac, będzie można pomalować jego kadłub i pokład. Tak by znów wyglądał świeżo i dumnie!

- Należy mu się to! Miniony bowiem sezon, ciężko przepracował! W kolejnych rejsach, niósł nas przez morze. W trudnych pogodach i we flautach. Dzielnie znosił wszystkie przeciwności losu i wszelkie potknięcia ... załogi. I nigdy nas nie zawiódł! Nawet jeśli miał jakieś kaprysy techniczne, to zawsze dawał się udobruchać! I wracał do swojej służby!

                                                                szorowanie kadłuba

Dzisiaj (niedziela 23 listopada) wraz z Adą, skończyliśmy budowę konstrukcji zimowego namiotu. Nakryliśmy Tobiasa potężną plandeką. I w ten sposób powstała kolejna "zimowa paczka".

          narzędzia czas wyjąć.....                                                                     ....i rozmontować pokład.....

                                                    

                                                   
Od razu przeszła ona chrzest bojowy! Bo ledwo skończyliśmy plątanie, mocujących plandekę linek, spadł krótkotrwały, lecz rzęsisty deszcz. A teraz gdy już jest noc, rozkręca się pierwszy w tym lądowym sezonie, silny wiatr! Prognozy dla tego rejonu, mówią o 5B. Na morzu, dla Tobiasa, to piękny wiatr! Oczywiście jeśli nie jest on "w mordę"! Ale dla plandeki taka siła podmuchów to sprawdzian! Dla niej lepsza jest ... flauta! 

 
Przy wyciąganiu Tobiasa z wody, zdjąłem oba maszty. I dzięki temu że nie wystaję one z pokładu, łódka jest nakryta od dziobu do rufy. Powstał nad nią hangar wygodny do planowanych prac. Tylko że teraz będzie problem z wystawieniem komina od pieca! Bo choć ostatnie zimy w Szczecinie są lekkie, to jednak nie ma co liczyć, że ogrzewanie się nie przyda!
     
                                                                                     

Z tym nadchodzącym chłodem i zimową pluchą to same kłopoty! Co roku ta sama mitręga z wyciąganiem łódki z wody! Opatulaniem jej przed opadami mocną plandeką. Spuszczaniem ze zbiornika wody pitnej. Zabezpieczaniem silnika przed mrozami. I tak dalej! No ale "sorry! Taki mamy klimat!"

                                               w środku zrobiło się zacisznie i można pracować...

Jedynie chyba Gabryś zadowolony jest pauzy w pływaniu. Po kilkumiesięcznym zamknięciu w mieszkaniu, wrócił on znowu na przystań! I teraz cieszy się wolnością! Nocami znika z łódki, by wrócić rano. Najeść się "pod korek" i zaszyć się pod kołdrą w mojej koi. Cóż. Żeglarza z niego nie zrobię! Za to mam towarzystwo na zimę!

                                                                         Gabryś


niedziela, 9 listopada 2014

Zakończenie sezonu



Silnik równo i spokojnie pracuje. Wskazówki na zegarach stoją na właściwych pozycjach. Idę w górę Odry. Trzebież została daleko z tyłu. A w kilwaterze za rufą, cały sezon już odpływa!
Fajny był ten sezon! I trudny też! Przepłynąłem - Tobias przepłynął po Bałtyku, ponad 6,5 tysiąca mil. A to morze, trudne i kapryśne. Ujawniające wszelkie słabości ludzi i sprzętu. 

Ludzkie charaktery, odkrywają się już w pierwszych godzinach,
za główkami portu. I nie chodzi o chorobę morską! To na początku rejsu, dla większości żeglarzy, normalny stan. Nie ma nad czym się rozwodzić! ...
Idę Odrą w górę do Dąbia. Do mojej przystani w PETEKU. Jest poniedziałek 03.11. Ciepło i przyjemnie. I tylko ten południowy wiatr opóźnia marsz! Na prostych odcinkach RZEKI wali on do dwudziestu knotów. I wzmaga i tak przeciwny nurt. Przy Stoczni bonus! Od Wałów Chrobrego wyjeżdża na Tobiasa holownik. A za nim szafa! Statek długi na dobre dwieście metrów! Dwa holowniki trzymają jego rufę. Ale on i tak próbuje się wyrwać z uwięzi! A Tobias ma może odfrunąć?! Przeciskam się przy burcie, zacumowanego wielotysięcznika. Obsługa holowników przyjaźnie do mnie macha więc jest w porządku!

 
Przekop Mieleński i Regalica. Dzwonię do (pana) Bosmana w Dąbiu, że już zaraz...
Dookoła przyszarzała jesienna zieleń. Czaple, kormorany, kaczki i orły. Gdy nie znałem jeszcze rozlewisk Odry i Zalewu Szczecińskiego, orły były dla mnie bajką o "żelaznym wilku". A tu jest tych ptaków pełno! Więc bardziej atrakcyjne są białe czaple niż bieliki i rybołowy! Nikt, nawet kaczki, nie zwracają na nie uwagi! A krążąca nad Tobiasem biała czapla to rarytas wart dobrej porcji rumu!




Mijam przystań na Pogoni. Ryję rów w płytkim miejscu na Dąbskiej Strudze. Wody wszędzie mało. Ale na dnie gruba warstwa mułu więc Tobias sobie z nim radzi! Port, Hotele i AZS jeszcze i wchodzę na Dąbie. Klaruję łódkę do cumowania. Wiem gdzie mam stanąć, bo już z Bosmanami ustaliłem. Widzę na kei "komitecik" powitalny. Po kilku miesiącach spędzonych w morzu, bardzo przyjemnie jest być witanym w porcie przez grono przyjaciół!
Podchodzę do pływającego pomostu. Dziobowa nawietrzna cuma obłożona i rufą wchodzę na miejsce. I ... stoję w mule. Za płytko! Cóż, od kilku tygodni wieją wiatry południowe. I wywiewają wodę z Zalewu. Gorzej, że na Bałtyku tej wody też nie za wiele! Do Australii ją pompują czy jak?!
Nie daję rady dojść do pomostu. Nawet dociągnie się na cumach nie pomaga! Kto pociągnie, zaryte w dnie, 15 ton stali? Przepływam więc na swoje miejsce - na dalbach. I staję rufą do kei.
I wreszcie o godzinie 15.10, trzeciego listopada wyłączam silnik i kończę sezon żeglarski!
Dobry sezon! Dobry, oczywiście dzięki staraniom ADY! Bo to jej praca ściągnęła załogi. Ona prowadziła tobiasowe strony w necie, kontaktowała się z załogami, odpisywała na maile, zapisywała na rejsy. A ja tylko pływałem!

                             

                                                             były i palmy na kei.....
 
 Od piątego kwietnia do trzeciego listopada Tobias
 przepłynął ponad 6.5 tysiąca mil morskich. A ja wraz z nim znosiłem flauty, sztormy. Cieszyłem się twardą żeglarską pogodą! Ze spokojem przyjmowałem ulewne deszcze, mgły i wszędobylskie zimno. Choć kilka tygodni było nawet upalnych. Jednak wśród dominującej szarości nieba trudno uwierzyć że bywało też gorąco i słonecznie!
Na pokład Tobiasa, przychodzili żeglarze, zieleni i opływani. Żeglarstwo to przede wszystkim stan umysłu! Doświadczenie przyjdzie z czasem. Można bowiem pływać latami i nie nadawać się do załogi. I można tylko na pokład wejść i od razu być kumplem od liny i "bidy"! Poznałem więc takich żeglarzy, którzy z pokorą przyjmowali, co im MORZE przyniesie. I tych co "od progu" krzyczeli, że żeglarzami są! Ale Bałtyk lipy nie zdzierży! .... I szybko weryfikuje charaktery, pokazuje prawdziwe ludzkie oblicza. Więc tematu nie będę ciągnąć. Bo wiem, że Ci którzy "przegięli", wiedzą gdzie była ich "skucha"! : D


Najważniejsze, że sezon 2014 był szczęśliwy! Że po jego zakończeniu, mam sporo fajnych znajomych i kilkoro przyjaciół! Przecież pływam, bo to moja pasja! To, że pływam z załogami, to dlatego, że lubię to robić! Oczywiście! Muszę zarobić na utrzymanie Tobiasa. To jest najważniejsza sprawa! Nie ma innej! Nie samochód, nie dom czy jakieś inne dobra! Tobias! To jest priorytet!!! I bez załóg będę miał kłopot z utrzymaniem ŁÓDKI! A w zamian za "kojowe" oferuję dzielną, oceaniczną jednostkę, na której w naprawdę ciężkich warunkach, można bezpiecznie żeglować, żyć, uczyć się żeglarstwa i bawić. By w końcu wrócić na ląd ze wspaniałymi wspomnieniami. 


Sezon zakończony! W sobotę piętnastego listopada Tobias wychodzi na keję. I zacznie się remont.
Tobias, zmęczony sezonem, z przyjemnością przejdzie wszelkie renowacje. Ja też z tęsknotą patrzę na leżące odłogiem narzędzia. I już niedługo „runę” w maszynownię wymieniać instalacje elektryczną. I na pokład walczyć z zawsze obecnymi na stalówce ogniskami korozji. Za parę tygodni, przyjedzie Ada, by podkręcać wydajność pracy! I jednocześnie ciężko harować na rusztowaniu przy burtach. Lub kulić się w zakamarkach zęzy!
Wszystko po to, by na 18.04.2015, czyli na pierwszy rejs przyszłego sezonu Tobias był gotowy "jak spod igły".



                                                        Tobias w Świnoujściu przed drugim rejsem

I z przedostatnią w tym sezonie załogą