wtorek, 24 listopada 2015

Podsumowanie sezonu

Ledwie sezon zdążył się rozpocząć, ledwie pojawiły się pierwsze i kolejne załogi, ledwie wiatry pokołysały i poniosły Tobiasa, a już przyszły jesienne słoty a wraz z nimi koniec pływania! Jeszcze dobrze nie zdążyłem zaprzyjaźnić się z załogami, a już nowi załoganci mustrowali na burcie. A po poprzednich zostało, szybko umykające w niepamięć wspomnienie.
Zawsze jakoś tak jest, że gdy patrzy się wstecz, to upływ czasu jest błyskawiczny. A gdy czekamy na jakieś intrygujące nas wydarzenie, to czas wlecze się niemiłosiernie. A no życie nam płynie nieustannie. I nie warto z niego tracić ani chwili!

Miniony sezon był naprawdę dobry! Tobias bezpiecznie przepłynął ponad siedem tysięcy mil morskich. - Z naciskiem na słowo „bezpiecznie”!
Przez jego pokład przewinęło się dużo fajnych ludzi. Część z nich to wytrawni żeglarze i starzy znajomi. Część to osoby które były pierwszy raz na Tobiasie lub pierwszy raz na Tobiasie i na morzu. Sporo osób, zwłaszcza z tej ostatniej grupy „dostało w kość”. Ale sądząc z porejsowych pożegnań, wrócą one jeszcze na morze!

-Marek! Weź ster! Bo nie mogę utrzymać kursu! Nie widzę niczego na horyzoncie i nie mam na co płynąć!
- Stój! Nie pękaj! Radź sobie! Masz przyrządy, masz kompas, a skał w pobliżu nie ma. Ogarnij się i do roboty!

Załogantka/załogant, drugi raz na morzu. Stoi za sterem i wozi ją/go po okolicy. Bo widoczność na trzy mile i nie umie utrzymać kursu. Wytrzymał(a) jednak psychicznie i nauczył(a) się sterowania. Gdy za kilka dni szliśmy nocą w gęstej mgle, tak gęstej, że aż „zatykało płuca”, ta sama osoba, korzystając jedynie ze wskazań kompasu, prowadziła Tobiasa jak po linijce! - Warto się dla załóg „pałować”!

Sezon minął bez większych sztormów. Zwykle udawało się nam na czas dotrzeć do portu i przeczekać w nim ciężką pogodę. A ci którzy pytają czy „choć dziesiątka będzie?” niech nigdy dziesiątki nie zaznają! Gdy na morzu był bałagan, załogi na rowerach zwiedzały okolicę. I oddawały się życiu portowo – towarzyskiemu. Ostatecznie spędzanie urlopu nie polega na ciężkiej orce!

Poważniejszych awarii też na Tobiasie nie było.
Tylko na pierwszym rejsie strzelił wąż ciśnieniowy od przekładni hydraulicznej. Czyli straciliśmy napęd. A że prawie nie wiało, więc z Bornholmu do Świnkowa płynęliśmy półtorej doby. Do portu wciągnął nas kuter rybacki ŚWI-7. Dzięki wielkie Jemu za przyzwoitość i normalne podejście do tego co na morzu się zdarza! Wiadomo że jeśli sprzęt pracuje w ciężkich warunkach, to zawsze coś może nawalić. Ważne by z usterką umieć sobie poradzić lub problem jakoś rozwiązać. I kiep ten kto myśli że serwis wszystko za niego załatwi!

Inną sprawą jest to, że trudne sytuacje jakie na morzu nas spotykają, pokazują jakimi jesteśmy ludźmi naprawdę. Obnażają nasze słabości! I odkrywają naszych prawdziwych przyjaciół. Mając uszkodzony napęd i stojąc bez wiatru sześć mil od świnoujskich główek, miałem zapowiedzianą pomoc od Piotra Ż. z „zaprzyjaźnionej aczkolwiek konkurencyjnej firmy” ;) będącego jednak w Kołobrzegu, czyli pięćdziesiąt mil od Świnkowa. Oraz pomoc od drugiego jachtu pod dowództwem Dawida pływającego w tym czasie daleko po niemieckiej stronie Zalewu Szczecińskiego.
Jedyny kapitan stojący jachtem w Świnoujściu i mogący mnie wciągnąć do portu, stwierdził że szkoli żeglarzy i nie może tracić czasu na holowanie. Cóż …

- Chwała kutrowi ŚWI-7! I moim kumplom Piotrowi i Dawidowi! Kilku innych znajomych też pewnie by chętnie pomogło. Ale w kwietniu o żeglarzy na Bałtyku dość trudno przecież!
Po takim preludium, sezon upłynął praktycznie bezawaryjnie.

Krótko mówiąc, załogi na Tobiasie popływały, pozwiedzały różne porty i bałtyckie zakątki, „natrzaskały” mil i godzin, połapały ryby. I szczęśliwie wróciły. A to przecież najważniejsze! Bo nie wszystkim w tym roku udało się dopłynąć do lądu…


Na zimę Tobias zawinął do Pucka. Przedarł się przez listopadowe mgły, silne wiatry oraz płycizny Zatoki Puckiej i zacumował w przyjaznym, puckim porcie jachtowym. Na dniach przyjedzie dźwig, wyjmie go z wody. I rozpocznie się co roczny sezon remontowy. Oby zima, na Ziemi Puckiej nie przesadziła z mrozami!