poniedziałek, 27 stycznia 2014

Weekend nad jeziorem



Gonimy uciekający czas! Od dawna zapowiadane jest załamanie pogody. Śnieg i silny mróz. Cóż taka beznadziejna szerokość geograficzna! I tak dobrze, że do tej pory było w miarę ciepło!
Hałas pracujących narzędzi słychać aż przy bosmance. A to dobre 200m!
Wpadł kolega, pośmiać się naszej robotniczej niedoli!
- Marek! Co ty z dziewczyną wyprawiasz?! Zimno! Wieje! Ohydnie na dworze! Do tawerny byś ją  
  zabrał, a nie do roboty gonił!
- Nie rozumiem, odpowiadam jakby nigdy nic. Przecież załatwiłem załodze, weekend nad jeziorem i
  wieczór przy halogenie!

                                       weekend nad jeziorem :)

                                              Ada nie odpuszcza!

Ale faktycznie. Nie ma czasu na rozrywki! Koniec stycznia niby. Wszyscy myślicie: „do wakacji jeszcze tak daleko”! Bo wakacje są w lecie przecież! A nasze wakacje zaczynają się piątego kwietnia! Wtedy przychodzi pierwsza załoga. I do początku tych  wakacji, zostało tylko dwa z kawałkiem miesiąca! A pracy jeszcze huk! Więc trzeba zasuwać! I mieć nadzieję, że załamanie pogody przyjdzie na krótko!

                                 ... i do tawerny nie można jej wyciągnąć!

 No i pogoda w końcu siadła! Najpierw mgła. Zasłoniła wszystko aż po … końce palców wyciągniętej przed siebie ręki! Później zerwał się wiatr i przez kilka dni szarpał plandekami. Temperatura zaczęła spadać.

                                         mgła zapowiada załamanie pogody
   

                                       pierwszy śnieg

                                        śnieg nie topnieje! :(



                                         sopelki

 W ostatniej chwili spuściłem z łódki słodką wodę. Życie bez wody na jachcie, jest ciężkie i dlatego, z tą czynnością, ociągałem się do ostatniej chwili.
W nocy temperatura spadła do -10 stopni. Na wszelki wypadek, w gronie znajomych, przywitaliśmy atak zimy, szklaneczką w J.W. A jakież było nasze zaskoczenie, gdy nocą, zobaczyliśmy że jezioro zamarzło! Przecież jeszcze kilka godzin wcześniej, woda przy nabrzeżu chlupała i pływały w niej mewy i kaczki. I nagle, jezioro zrobiło się białe i ciche!


                                         przyszedł ostry mróz!

                                        ... i trzyma!

 Mróz trzyma kolejne doby. Silny! Nocami do dwudziestu stopni nawet! Ale, w stojącym w mesie piecu, ogień sympatycznie trzaska, a wentylator, rozprowadza ciepło po łódce. Nie jest źle! Tylko, na rufie, gdzie sypiam, materac przymarzł do koi. Ale kilka lat temu, gdy nie miałem zamontowanego na łódce pieca, śpiwór przymarzł do burty!  Ale wtedy mrozy, poniżej dwudziestu stopni, utrzymywały się przez trzy tygodnie. Więc miał prawo przymarznąć!
Teraz, na koniec tygodnia, zapowiadają ocieplenie. Więc nie będzie tak źle! I co najważniejsze, można będzie wrócić do prac remontowych na kadłubie! 

                                         lodowe impresje, o by nie na długo!

czwartek, 9 stycznia 2014

Zęza



Zaczął się styczeń. Zimy nie ma nadal! Super! W piecu palę tylko trochę, a w mesie mam naprawdę ciepło! Używam drewna, brykietów drewnianych i węglowych. No i ekogroszku.
Oczywiście, paląc węglem, nawet tylko groszkiem, muszę czasami, pobawić się w kominiarza, bo rura dymowa przytyka się sadzami. No, ale to też jakieś urozmaicenie codzienności życia!

                                         zabezpieczony wylot z komina

                                          komin wypuszczony przez forluk

                                         przyjemne ciepło

                                         gdy nie palę w picu kot sobie radzi!

Mrozu nie ma! Więc prace remontowe na zewnątrz łódki, idą pełna parą!
Od czasu, gdy stałem się szczęśliwym właścicielem Tobiasa, męczyło mnie to, że nie mogę dostać się do głębokiej zęzy! Konstrukcja łódki, uniemożliwia jej oczyszczenie i tym bardziej konserwację jej wnętrza! Szczelina, którą mogę zajrzeć do środka jest za wąska, a zęza za głęboka, by cokolwiek, można było przez nią zdziałać! Owszem, wszystko, co przez tę szczelinę do środka wpadnie, zostanie już na zawsze w tej przepastnej studni! A obok tego wlotu, znajduje się ładownia żarciowa. Trzy lata temu, do zęzy wpadł serek topiony w plastikowym pudełku. A w zeszłym roku, puszka rybek.
Serek wytrzymał! Za to w puszcze, rozwijająca się tam, obca cywilizacja, podniosła rebelię i rozerwała krępujące ją ścianki! Czyli konserwa wybuchła. No i zęzy, zaczęło … „walić”!  Szybkie jej płukanie, problem oczywiście rozwiązało!
Wiosną zeszłego roku, fachowcy prześwietlili kadłub Tobiasa. Badania wykazały niezmienne sześć milimetrów blachy w każdym miejscu! To bardzo dobrze! Bo łódki tej wielkości zwykle robione są z blach cieńszych. Głównie z tak zwanej czwórki lub nawet trójki. Więc szóstka i to po tylu latach pływania, to świetna grubość!
Jednak widok „zapyziałej” zęzy nie dawał mi dalej spokoju! No i w końcu podjąłem decyzję o jej otwarciu!
Decyzja decyzją, ale fizycznie trzeba wziąć maszynę i na płetwie balastowej, przeciąć blachę! Stal ma tę właściwość, że można do woli ją ciąć i spawać! Wycinając starą, skorodowaną blachę i wstawiając w to miejsce nową, osiąga się sytuację, taką jak zaraz po wybudowaniu konstrukcji. Ważne by spaw był położony prawidłowo i do „zdrowej” stali!
To jest oczywiste. Jednak, nim zdecydowałem się dokonać pierwszego cięcia, odwlekałem ten moment, wynajdując sobie inne prace! Bo kaleczenie własnej, ukochanej łódki, nawet dla jej i naszego przecież dobra, to po prostu koszmar! To takie uczucie, jakby się człowiek zabierał do operacji chirurgicznej na sobie samym!
Zrobiłem to jednak! 

                                          tnę!
 
By mieć dobry dostęp do wnętrza, wyciąłem w ścianie płetwy, potężny otwór!
Blacha, nie licząc korozji powierzchniowej, gruba i zdrowa. Jednak z dna zęzy, wygarnąłem dobre wiadro śmieci pomieszanych z tłustym szlamem! Oczywiście wspominana puszka po rybkach i serek topiony również się odnalazły! Pudełko z serkiem, ostrożnie jak niewypał, przeniosłem do śmietnika. No toż by to dopiero była niegodziwość z jego strony, gdyby on, w ostatniej chwili jeszcze eksplodował! Kiedyś byłem świadkiem, jak wybuchają zmagazynowane rok wcześniej i zapomniane jajka! Później, do łódki przez tydzień nie można było nawet zajrzeć! Z serkiem, jednak mi się „ślizgnęło”!

                                         otwarta zęza
 
Teraz jestem na etapie, szorowania i czyszczenia mojej odkrywki. Zaprosiłem już, zaprzyjaźnioną statkową, firmę spawalniczą. Więc gdy tylko skończę antykorozyjne zabezpieczanie zęzy, będzie można otwór zaspawać. 
                                         dojście "jak się patrzy"!

Otwarcie ściany balastu, to może moja nadgorliwość! Jednak po zakończeniu tego etapu, będę miał wewnętrzny spokój. Bo bezpieczeństwo łódki i załogi jest najważniejsze!

                                         Remont się skończy i znów popłyniemy!