Lądowanie Tobiasa w Ustce 😀
Kopenhaga jesienią - jak zawsze klimatyczna 😀
Staliśmy w fajnym miejscu przy Ofelia Plads , przy molo Kvæsthus -
świetna baza wypadowa na wędrówki po mieście. A że już po sezonie
wakacyjnym pusto, nie musieliśmy walczyć o miejsce. Ciekawostka - pod
molem czyli pod poziomem morza znajdują się garaże do których zjeżdża się ruchomymi schodami, jak również całkiem
fajnie zaaranżowane sanitariaty na poziomie -2 i -3.
Fajna miejscówka |
Mamy widok na operę |
w sąsiedztwie tylko dwóch jednostek |
Oczywiście Syrenka |
Zamek Rosenborg |
Kanał Nyhavn |
Takich pięknych jachtów tutaj wiele można spotkać |
Nyhavn nocą |
Relacja fotograficzna z rejsu nr 8 😀
Foto od kapitana Roberta Grudnia. Wreszcie w morzu
Główki porciku na wyspie Utklippan
Latarnia morska na Utklippanie
Nie ma to jak za sterem :) |
Gorąca herbatka - to jest to! |
Za nami Karlskrona |
Posążek
legendarnego
biskupa morskiego (ryby biskupa) - potwora morskiego znalezionego
rzekomo w XVI wieku. Przekazy podają, że być może w rzeczywistości
wyłowiono rybę spodoustą z rodziny rochowatych. Ryby te osiągają
wielkość 2 metrów, a przednia część ich ciała oglądana od spodu
przypomina twarz humanoida. Posążek stoi w marinie w Karlskronie.
Płyńmy dalej.. |
Czas na zmianę banderki |
Niedawno
zakończyliśmy kolejny rejs, co prawda nie było ani jednej nocy na
Bałtyku, ale za to zrobiliśmy sporo godzin płynąc dookoła
Bornholmu. Jedna noc w Nexo. Jeden skok do Gudhiem – ostatnie wolne
miejsce wskazał nam miły Duńczyk z motorówki – ufff! Szybkie
zwiedzanie, lody, wędzona rybka. A potem przy prawdziwie letniej
pogodzie i lekkim wiaterku nieśpiesznie ruszyliśmy dalej. Po drodze
pozdrowiliśmy latarnię Hammerodde, nasze ulubione Hammerhavn i
zamek Hammershus 😊
Z obawy na tłumy w Ronne rozważalismy zatrzymanie się w Hasle, które jest średnio ciekawym miastem, ale ma za to duży port. Chcieliśmy zjechać jak najniżej wyspy na noc, żeby mieć szybki start w drogę powrotną do Kołobrzegu, bo na wieczór następnego dnia miało zdrowo wiać. Tak więc płyniemy sobie spokojnie i wyobraźcie więc sobie, nasze zdziwienie, gdy na podejściu do Hasle, na szczęście już przy zrefowanych żaglach, uderzyło w nas ponad 40 knotów świszczącego wiatru, którego nie było w prognozach. Do kompletu lunęło, a wzburzone grzywacze, które pojawiły się nie wiadomo skąd, dały nam niezły prysznic. Tobias na prawie samym takielunku położył prawie na burtę, ale ponieważ to Tobias, to wstał i dzielnie wszedł do portu. Kibicowała nam para starszych mieszkańców, która widziała nas z okna restauracji. Było nam bardzo miło, gdy podjechali żeby z nami porozmawiać i pogratulować dzielnej jednostki.
Powrót do Kołobrzegu to ściganie ze sztormem, który miał nadejść. Wygraliśmy 😃
A jak się ma na pokładzie włoskiego restauratora... ...to i pyszne włoskie dania pojawiają się na stole :) Ale nasze polskie kotlety w wykonaniu Andrzeja również wspaniałe