czwartek, 21 listopada 2013

Prace remontowe ruszyły!



Skończył się czas pływania i zaczął czas remontów! Tobias wyjęty z wody nie zaznaje spokoju! Od rana do nocy, póki tylko pogoda na to pozwala, usuwam z części podwodnej, warstwy starych farb! Praca ciężka, w kurzu, hałasie i w bardzo niewygodnych pozycjach! Maski i okulary ochronne przy tej pracy, nie bardzo zdają egzamin. Raczej przeszkadzają! Na szczęście, ciągle wieje silny wiatr, który porywa kurz z pod szlifierki. I wystarczy tylko ustawić się po nawietrznej by nie oddychać strumieniem tego pyłu!

                                          widać już pierwsze efekty

 Starych warstw farby jest sporo! Kilka pokładów antyfoulingu, kilka epoksydu, aż do białego podkładu leżącego bezpośrednio na blachach kadłuba. Tej ostatniej warstwy, przy pracach szlifierskich, staram się nie uszkodzić! Leży ona dobrze i tylko miejscami wymaga poprawek. A odsłanianie całej powierzchni blachy jesienią i wystawianie jej na deszcz i wilgoć, nie ma sensu!
Pewnie za kilka lat, kadłub trzeba będzie piaskować. Ale to jeszcze nie teraz. Jeszcze nie jest to konieczne. Zresztą przeraża mnie, przygotowanie Tobiasa do takiego zabiegu! Bo jeśli już podejmę decyzję o tak zaawansowanym remoncie, będę musiał zdemontować wszystkie drewna z pokładu, zamknąć i zabezpieczyć szczelnie, wszelkie klapy i otwory, okienka, luki i nawet zawory, którymi mógłby dostać się do środka materiał piaskujący. Czyli szlaka piecowa!
Kilka lat temu, uczestniczyłem w otwarciu łódki po solidnym piaskowaniu. I okazało się, że po mimo wielu warstw zabezpieczeń, w jej wnętrzu, było jak w kopalni! Materiał ścierny, pod ogromnym ciśnieniem walący w poszycie jachtu, znalazł jednak drogę do jego wnętrza!
Sprzątania było na tydzień. A i tak, jeszcze przez długi czas, w różnych zakamarkach łódki, znajdowano kurz po piaskowaniu!
Koszmar! Więc na razie o takim remoncie nie myślę!

                                         kurz, pył i wysiłek

 Szlifowanie posuwa się do przodu powoli i systematycznie. Na kilka dni, wpadła do pomocy Ada i praca nabrała rumieńców! :)  Razem oczyściliśmy spory kawałek dna! 

                                          Ada w akcji ...

                                          ...i rudego koloru ubywa!

                                          a pracy wystarczy dla wszystkich!

                                         widać efekty wysiłku!


 Najważniejsze, by nie przyszły śniegi i mrozy. Bo wtedy, oczyszczone powierzchnie trzeba będzie doraźnie zabezpieczyć. I dalszą pracę podjąć dopiero wiosną. Prognozy pogodowe, jak zwykle są sprzeczne i nie można na nich bazować. Ale cóż się dziwić? Meteorolodzy zwykłych wiatrów na kilka dni na przód, nie potrafią przewidzieć. Przynajmniej nie zawsze się to im udaje. A co tu mówić o prognozie na nadchodzące tygodnie?!
Ważne by zdążyć ze wszystkimi pracami, na koniec marca! Bo piątego kwietnia, Tobias wychodzi w morze!

czwartek, 14 listopada 2013

Nadciąga zima!



Jasny gwint! Komu jest potrzebna zima?! Jesienne deszcze i pluchy! Poranne przymrozki i szklanka na stopniach drabinki! Później mróz i opady śniegu! Generalnie błoto i na trawnikach żółte plamy po psach. Napuszone, zmarznięte ptaki. Zawiane śniegiem drogi. Woda w jeziorach i rzekach zamarznięta. Morze przy brzegach skute lodem. Dalej kra. Sześciomilimetrowa blacha, na poszyciu Tobiasa jej się nie boi! Można, więc, zimą pływać! Proszę bardzo! Tylko, kto za sterem, w niezabudowanym kokpicie, wytrzyma dłużej niż godzinę?! A odległości przecież, w zimie się nie skracają! No i wiatr, o tej porze roku bywa wściekły i ma długie, przebijające każde ubranie, lodowate zęby!

                                                                Główki Świnoujścia w styczniu

                                                                      Lodowe obrazy
 
  Na zimę, łódki trzeba wyciągać z wody! Czyli koszty dźwigowe! No i podpory pod łódkę mieć trzeba. Czyli w domyśle, znów płacić! Albo za ich wynajem, albo za wykonanie stelaża.
  Można oczywiście zimować w lodzie. Ale to zawsze spore ryzyko! Kiedy mróz solidnie chwyci, to może rozsadzić ścianki zaworów burtowych. I zimowanie skończy się utopieniem łódki!
  Stojącą w lodzie łódkę, przed zimnem, trzeba dodatkowo zabezpieczyć! Najlepiej zatopić pod nią pompę, która będzie wyrzucać do góry, wodę z dna portu. Przy dnie, jest ona zawsze cieplejsza, od tej na powierzchni. Ale to znowu problemy! Bo pompa, bo prąd do niej i to przez całą zimę. I pilnowanie czy dobrze działa i się nie zepsuła. I tak dalej!

                                                       Zimowanie w lodzie (s/y Olander )

  A sprawa silnika! Kto ma chłodzenie wodą zaburtową, ten wie, że trzeba zalać wymiennik ciepła, płynem niezamarzającym! I jeśli gdzieś w silniku zostanie trochę wody, to mróz ją znajdzie. I na wiosnę silnik będzie uszkodzony! Tobias, ma wbudowaną w burtę chłodnicę i nie zaciąga wody morskiej. A silnik zalany jest płynem chłodniczym. Tak jak samochód. Więc mrozy go nie dotyczą!
  No i koszty ogrzewania wnętrza?! Pokład i burty Tobiasa, mają pięciocentymetrową przekładkę styropianową. Ale, jak na polskie warunki zimowe, to zdecydowanie za mało! Więc, ciepło ucieka z niego w sposób odczuwalny. Zwłaszcza dla zasobów kasy jachtowej! 

                                                            Zamrożony w wodach Dąbia kuter

  Ręce przy pracach remontowych marzną! Farby, w mroźnych lub wilgotnych okresach, nie można używać! I w ogóle pracować się w zimnie nie chce! Już samo przebieranie się w zimne, robocze ciuchy, wymaga sporo samozaparcia! I jeśli dzień zacząć od grzańca lub wzmocnionej herbaty, to szybko pracę się przerwie! –Taka prawidłowość! ;)
A przecież, skoro łódka nie pływa, to trzeba przygotować ją do następnego sezonu. Czyli trzeba prowadzić prace remontowe!
  Widać, więc, że zima dla żeglarstwa jest do bani!
Po co komu ta zima?! Ona powinna być zakazana i odwołana! Jak ktoś chce, śniegu i zimna, niech pojedzie sobie w Tatry albo gdzieś dalej! Narty, sanki, łyżwy, można wypożyczać w kurortach górskich i nie trzeba, tak jak o łódkę, dbać o nie, przez cały rok!

      Uśpiony w Świnoujściu Basen Północny

                                                                 Marznące na lodzie ptaki

Zdecydowanie czuję, że to najwyższy dla mnie czas, na przeniesienie się na zimowanie, na Kanary albo jeszcze dalej! Zim, w naszej szerokości geograficznej, mam już dosyć!

                                                           A na Rodosie ciepło i przyjemnie!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Plan na sezon 2014 ułożony!



Wreszcie uporałem się z planem rejsów na 2014!
Wyznaczyłem trasy, propozycje tras raczej! Bo skąd mogę wiedzieć, z jakiego kierunku będzie dmuchać, za pół roku?! Najważniejsze przecież by dmuchało! By wiatr się nie ociągał. I by pozwolił nam popływać!
Do każdego rejsu, wyrysowałem mapki, obrazujące proponowaną trasę.
Wszystkie informacje opublikowałem gdzie się tylko dało.
I wreszcie mogę zająć się pracami remontowymi na Tobiasie!
Układanie planu rejsów, zawsze sprawia mi kłopot! Chciałbym przecież, popłynąć z załogami, we wszystkie ciekawe miejsca. I jednocześnie muszę pamiętać o tym, że rejs jest zaledwie tygodniowy! Muszę zawsze brać pod uwagę to, że trzeba na sobotę wrócić do portu końcowego! A jacht żaglowy, pływa tak jak wiatr go niesie. A nie według wyznaczonego rozkładu jazdy, tak jak na przykład prom! Choć czasami i takie rozmowy bywają:
- Dzień dobry. Ja na rejs do Kopenhagi.
- Cześć. Na Tobiasa?
- Tak. Na Tobiasa.
- Fajnie! Poznaj się z załogą i ładuj swoje rzeczy do środka.
- Dziękuję. A o której godzinie będziemy odchodzić?
- No cóż! Skończymy wszelkie ształowania, poznamy się, zjemy obiad, zrobimy szkolenie.
   I pewnie, dzień już się skończy. Pierwsze godziny na morzu, mogą być ciężkie.
   Więc lepiej za dnia je przeżywać.  Wyjdziemy rano.
- Ok. A o której godzinie będziemy w Kopenhadze?
- Do Kopenhagi nam się nie uda popłynąć. W prognozie, na początek tygodnia, mamy silne,
   północno zachodnie wiatry. Więc ze Świnkowa mielibyśmy w mordę. Nie będziemy z
   wiatrem walczyć, tylko popłyniemy do Karlskrony i na Bornholm.
- No, ale ja się zapisałem na rejs do Kopenhagi!
- Rozumiem. Tak jest w planie rejsów, z zastrzeżeniem jednak, że trasa, ze względu na
   warunki pogodowe, może ulec zmianie. No i właśnie taka sytuacja ma miejsce. Pod wiatr   
   nie popłyniemy!
- No, ale ja jestem umówiony w Kopenhadze!
- Cóż. Musisz odwołać to spotkanie.
- No, ale ja zapłaciłem za kurs do Kopenhagi przecież!
Tak. Takie rozmowy, rzadko, ale się trafiają! No, ale kto już pływa trochę, lub więcej niż trochę, ten wie, że żeglowaniem rządzi wiatr! Rozumie, że jeśli wieje z planowanego kierunku, to plany trzeba modyfikować. A i tak, najważniejsze jest to by dużo popływać, by atmosfera w załodze była fajna, by zwiedzić kilka portów. I najważniejsze w tym wszystkim są wspaniałe wspomnienia, które zostaną nam z rejsu. I do których będziemy wracać z przyjemnością oraz rozgoryczeniem może, że dobry czas tak szybko mija!
Są oczywiście takie trasy, na których, bez oglądania się na pogodę, trzeba płynąć, do wyznaczonego portu. Zwłaszcza, jeśli to port zagraniczny. I w nim, będzie czekać następna załoga. Tak będzie w kolejnych rejsach do Helsinek i Tallina. W takiej sytuacji, „nie ma przebacz”! Wychodzimy w morze, nie patrząc na siłę wiatru i jego kierunek. Oczywiście, pod rozwijający się sztorm, nikt rozsądny nie będzie się pchać. Sztorm, gdy złapie w drodze, to już trudno! Ale pchać się specjalnie, nie ma sensu!
W każdym razie plan rejsów na 2014 jest już gotowy! No i tylko wystarczy, by żeglarze zaczęli planować swoje przyszłoroczne wyprawy!
                                                                              
                                                                Tobias prowadzi się sam!



                                                                   Świnkowo na kursie.
 

środa, 6 listopada 2013

Wspomnienie sezonu



Wczoraj zainstalowałem program Picassa. W opisie instrukcyjnym jest uwaga, by go po raz pierwszy, nie uruchamiać w towarzystwie rodziny lub osób postronnych. Bo program, z różnych zakamarków kompa, wyciągnie wszystkie zdjęcia! Nawet te dawna zapomniane! I może być "skucha"!
I rzeczywiście! Nie spodziewałem się, że mam aż tyle fotek!. O istnieniu wielu już od dawna nie pamiętałem! Przy kolejnych zmianach laptopów, przenosiłem pliki bez ich dokładnego przeglądania. No i nagromadził się zapas sporego materiału do przebrania! 

Żadnych kompromitujących fotek, jednak nie miałem. Zresztą na łódce byłem sam! :)


Gdy przyjdzie zima, i mróz utrudni wszystkie prace remontowe przy łódce, zajmę się tymi zdjęciami. Będę miał, co robić!
Przeglądając katalogi, otworzyłem przypadkowy folder. I zatopiłem się we wspomnieniach z lata. 


mglisty poranek

słońce

deszcz

w drodze

będzie wiało!

wieje!

fordziel

port na kursie

wachta kambuzowa

śniadanie

obiad

skrzydlaty gość

kot w pracy

Sezon szybko minął. Cóż … niedługo będzie następny!

sobota, 2 listopada 2013

Zimowa paczka




Opatulanie Tobiasa na zimę zakończone!
Rozpiąłem plandekę na zrobionych z rury pałąkach. Rura, chyba do prowadzenia światłowodów pod ziemią. Czarna z dwoma żółtymi paskami. To pewnie jakieś typowe oznaczenie. Nie ważne!
Bardzo dobrze nadała się ona do zbudowania stelaża namiotu. Rozpęta na tej konstrukcji plandeka, przykryła Tobiasa, od luku nad mesą, aż po reling rufowy. 


By dostać się na pokład, trzeba teraz, z głównej drabiny, wejść na drabinkę na pawęży i zanurkować pod luźny koniec, przykrywającej rufę, plandeki. Trochę to niewygodne, ale chodząc tą drogą, w tę i z powrotem, szybko się przyzwyczaję. Za to wiatr, deszcz i śnieg, nie dostaną się tak łatwo do wnętrza namiotu!


Kot, bez żadnych problemów, radzi sobie z taką przeszkodą! Wbiega on po swojej desce. Skacze na najwyższy stopień na pawęży, przeciska się pod fałdami igielitu i już jest na pokładzie!
Choć rury starczyło do zrobienia konstrukcji nad całym pokładem, to dziobu nie nakryłem. Przynajmniej na razie. Maszt grota, skutecznie utrudniłby dokładne zbudowanie namiotu. Ale przygotowany stelaż, posłuży w przyszłości, gdy zechcę na zimę zdejmować oba maszty.


Muszę też, mieć odsłonięty luk nad mesą. Chcę nim, wystawić komin od małego piecyka.  Zamierzam, bowiem zimą, mieszkać na Tobiasie. Już, dwukrotnie, tak zimowałem. W Szczecinie, nie na Karaibach! A mrozy po niżej dwudziestu stopni, utrzymywały się wtedy około trzech tygodni. Grzałem się wyłącznie, kaloryferem olejowym i piecykiem naftowym. Oba rozwiązania są za drogie. Więc jako główne źródło ciepła w tym roku, będę miał ten, piecyk na „paliwo stałe”.
Ale o tym, innym razem.
Tobias pięknie zapakowany, jak paczka pocztowa, jest już gotowy na jesienną i zimową aurę!
I jednocześnie, nim przyjdą mrozy, dzięki takiej konstrukcji namiotu, będę mógł zabrać się za drewna w kokpicie.
No i za pokład! Pełno na nim śladów korozji i rdzawych zacieków. Cóż. W bieżącym roku, mając jeszcze śnieg i lód na pokładzie, wodowałem się dziewiątego kwietnia. Zima nie chciała się skończyć. Więc wcześniej, nie miałem szansy, na jakiekolwiek prace konserwacyjne!
Pierwsza załoga, zamustrowała już trzynastego kwietnia i tego dnia wyszliśmy z portu. No i jakoś sezon zleciał, a pokład coraz bardziej rdzawy!
Teraz do niego, na spokojnie, się dobiorę!