czwartek, 18 listopada 2021

Podsumowanie sezonu 2021

 Sezon żeglarski w tym roku upłynął nie wiadomo kiedy.

Tradycyjnie rozpoczęliśmy w maju od rejsów weekendowych w układzie czwartek - niedziela. Trasy prawie te same, wszystkie na Bornholm i Christianso, ale za to za każdym razem z nowymi ciekawymi załogami i pełnymi nowych przygód. 

W Svaneke

             
Nową tradycją było też spotykanie w tym okresie na dole Bornholmu - statku Akademik Cherskiy, który wraz z flotą osłonową 7 statków stawiał rurociąg Nord Stream 2 i spotkania te nie należały do najprzyjemniejszych. Za każdym razem, mimo zachowywania z dużym zapasem strefy bezpieczeństwa 2 mil, spotykaliśmy się z prowokacyjnymi zachowywaniami Rosjan i zazwyczaj dopiero po "wykłóceniu się" z nimi na radiu, że przecież strefa jest, drapali się po głowie i mówili, a no tak, możecie płynąć.  

Marina w Hammerhavn

Postój w Gudhjem

 


 

 

 

 

 

 

 Po serii weekendówek, przyszedł czas na prawdziwe morze. 

Lipiec - poniżej relacja Sebastiana kapitanującego w tym czasie:

"Załoga rejsu R9, wraz z własną banderą „Wielka Flota na szlaku” bezproblemowo przyprowadziła Tobiasa do Sztokholmu. Zakończyła się pierwsza część dwuetapowego rejsu Kołobrzeg – Sztokholm – Kołobrzeg. Obie załogi zadowolone z planowego przybicia do Wasa Hamnen. W trakcie I etapu odwiedziliśmy Bornholm, Olandię, Visby na Gotlandii, w końcu po kilkunastu godzinach halsowania w sztormie dotarliśmy do szkierów. Po drodze witały nas foki, przeróżne mniejsze i większe ptaszki, niektóre zostały pasażerami Tobiasa na „gapę” przecudowne wschody słońca i księżyca, zachody słońca, tęcze oraz niestety komary. Widoki i przyjemność żeglowania w szkierach były wisienką na torcie całego, niełatwego etapu. Poprawności obłożenia cum zawsze pilnował misiek Piotrek."

Visby - mury obronne (na pierwszym planie misiek Piotrek :)
Tęcza niedaleko Visby

                                                                                           

Kapitan Sebastian
Towarzyski pasażer na gapę

Sztokholmskie szkiery

Urokliwe zatoczki szkierów

Most w szkierach
Piotrek sprawdza obłożenie cum :)


 

 

 

 

 

 

 

  

Piękny motyl w szkierach
Wschód słońca na Olandii

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 "Załoga rejsu R10 po obowiązkowym zwiedzeniu Muzeum Vasa oraz podniesieniu własnej bandery "ERROR 404"dziarsko wyruszyła w kierunku zaplanowanych Alandów. Każdy żeglarz jednak wie, że najdoskonalsze plany i tak zawsze koryguje Neptun i Jego Świta. W trakcie delikatnie przedłużonego postoju w szkierach wiatr nieco odkręcił, Bóg Mórz i Oceanów postanowił zaserwować 6-7B NE i Alandy, mimo, że cały czas były w zasięgu, to jednak zostały odłożone na następne rejsy. Tobias dzielnie tnąc fale rozgniewanego Bałtyku dotarł na Faro, a następnie do Visby, gdzie tradycyjnie o tej porze roku przywitał nas nieziemski tłok w marinie i parkowanie na centymetry ;-).

I znów piękne szkiery :)

Port w Visby - tłoczno
Zachód słońca nad Visby











 

"Dalsza część etapu to esencja przyjemności żeglowania. Najpierw nocne wejście do Borgholmu na Olandii, które załoga zapamięta na długo i z uśmiechem towarzyszącym rozrzewnieniu wspomina do dzisiaj, następnie przejście pod mostem w Kalmarze, przyjemne dobowe spłynięcie do Gudhjem i wreszcie Kołobrzeg. Po drodze na pokładzie przybył nam jeszcze jeden załogant., na pozycji 55.39,225N, 015.27,525E dzielna załoga s/y Tobias wykonała brawurowy manewr podjęcia na żaglach rozbitka Stefana (dmuchanego żółtego dinozaura), który od tej pory został wiernym kompanem wszędobylskiego miśka Piotrka, wielkiego miłośnika historii i sztuki."

Załoga w akcji...
.. i po godzinach ;)



 

 

 

 

 

 

 

Ruiny zamku w Borgholmie ...
... na Olandii



 

 

 

 

 

 

A tu już wieczorek w Gudhjem
Ocalony rozbitek Stefan :)





 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pożegnalna fotka z Kołobrzegu

W sierpniu wróciliśmy z Łukaszem na środkowy Bałtyk, acz z jednym wyjątkiem  - Sundu i drogi do Kopenhagi. I może nie warto byłoby o tym pisać, bo to nie pierwszy Sund w historii Tobiasa, ale teraz mieliśmy u swojej burty nie byle jaką asystę... bo grupę morświnów, co nie często się zdarza. Pojawiły się cicho, dokładnie o 7-ej rano. Najpierw trzy z jednej strony, potem doliczyliśmy się pięciu, sześciu z drugiej. Wynurzały się i chowały wydając swoje charakterystyczne: psss, psss. Niestety dobrych fotek nie dały sobie zrobić, zanurzały się dokładnie w momencie robienia zdjęcia. Wspaniale było móc je obserwować, cudowne przeżycie :)

Jedyna fotka, na której widać płetwy grzbietowe naszych towarzyszy  


Kopenhaga-Margretheholm Havn

z całorocznym stokiem narciarskim na budynku spalarni
 

Na Kanale Falsterbo
Kredowe klify na Rugii

 

 



 

 



 

 

 

 

 

 

 

 Pozostałe rejsy sierpniowe i wrześniowe to porty południowej Szwecji, Bornholm i Rugii.
Mieliśmy też dwa tygodniowe rejsy z grupami niepełnosprawnych żeglarzy, które na zmianę poprowadzili Łukasz i Mateusz.
 

Z końcem września ponownie nadszedł czas Bornholmu i weekendówek. Mówcie co chcecie, ale Bornholm jest piękny o każdej porze roku i zawsze chętnie na niego wracamy po nowe wrażenia. Właśnie wrażenia. W tym roku grupa załogantów z R18, mianowicie Kordian i Kuba, przełamali barierę i rzucili się z klifów Opalsoen w szmaragdową toń zalanego wyrobiska :)  Rzucili się oczywiście nie z rozpaczy, a dla przyjemności :) choć  Łukasz powiada, że nie ma takich pieniędzy na świecie, które musieliby mu zapłacić za jej skosztowanie :)

Wzajemne pozdrowienia przy Christianso :)

Focza gromada przy Christianso
Nasza gromada pod Bornholmem :)




                                                                      
Kordian w akcji

 
Załoga R18
Przy żaglach


                



Klar na pokładzie!
                 
Grota góra!

        

 

                                                                  

Uwieczniona z Christianso w tle

Moja wachta :)
Kapitan Łukasz

Śniadanie w mesie...
.. i w kokpicie


 

 

 

 

 

 

Bornholmski zamek Hammershus
 

Wracając jednak do wrześniowego Bornholmu. Pogoda przestała być łaskawa. Na jedyne cztery dni żeglugi albo przychodził sztorm , albo flauta. Nie mniej jednak zrobiliśmy wszystkie weekendówki, choć jedną w porcie. Szczególne tutaj podziękowania dla ekipy Grześka i Tomka, bo choć wiatr nie pozwolił nam wyjść do przedostatniego dnia w morze, to  pracowicie robiliśmy manewrówkę i i tak bawiliśmy się świetnie.


 Tobias w tym sezonie zrobił ponad 4,5 tysiąca mil. Do zobaczenia za rok :)