wtorek, 25 lutego 2014

Do wodowania został miesiąc!

Klamka zapadła! Wodowanie za miesiąc! Czyli 24 marca! Dokładnie, o tej porze za miesiąc, będę się bujać na wodzie! Fajnie! Bo na lądzie kicha! Ot, choćby dlatego, że po drabinie na łódkę trzeba chodzić! Ale, z drugiej strony, miesiąc to strasznie mało czasu!
 Zima była lekka, więc podkusiła rozwinąć szeroki front remontowy. O takiej zimie, marzy każdy polski armator. Zwłaszcza taki, którego gonią, wiosenne terminy. Jesienią, lista spraw do załatwienia na łódce, jest długa! I gdy się ją tworzy, zawsze, „z tyłu głowy”, tkwi pytanie o zimową pogodę. Dopada lęk o dnie, z silnymi mrozami i zadymkami śnieżnymi. Czyli, o uciekający czas i bezsilne patrzenie w kalendarz oraz kolejne prognozy pogody!
Ale ta zima była łaskawa. Po prostu nie przyszła! I dobrze! Bo nam armatorom, na tym właśnie zależało! Dostaliśmy, od aury prawdziwego bonusa!

                                         jezioro Dąbie w lutym

Rok temu, znudzony siedzeniem w blokowym mieszkaniu na czwartym piętrze, planowałem sobie, na najbliższą zimę, przemarsz z namiotem, po wybrzeżu bałtyckim. Tak dla urozmaicenia monotonii zimowych dni. -Informacja dla zdziwionych. Wiele razy, „siedziałem” w namiocie zimą. Już to w Gorcach, lub na graniach tatrzańskich. Czy kilka lat temu, w Bieszczadach. Życie zimą w namiocie nie jest ciężkie. Tylko trzeba się przestawić na to, że „jak jest zima, to musi być zimno”!

                                                   zaśnieżyło mnie!  :)

 No ale rzeczona, nie przyszła. I miast siedzieć w namiocie, lub jak  „biały człowiek”, przed telewizorem, zasuwam od rana do nocy, przy remoncie! Nie powiem, że się nie cieszę z postępu prac! Przeciwnie! Bardzo się cieszę! Jestem wręcz szczęśliwy, z tego powodu, że lekka zima, nie przeszkodziła w pracach! Że nie gryzła mrozem. I nie zasypywała śniegiem. I że poranne wyjście, do oddalonej od jachtu, o dwieście metrów, łazienki, nie było ryzykowne!

                                         żeglarska młodzież korzysta z ciepłej zimy

Tyle, że dzień codzienny, wygląda jak gdyby był wyjęty ze scenariusza filmu „ O ludziach dobrej roboty”!
Poranny budzik. Nastawiam go na siódmą. Ale cóż z tego! Bywa, że zadziała dopiero przed dziewiątą! To znaczy, często działa na mnie dopiero ostry język Bosmana! -Zastanawiacie się jak to możliwe by, bosman ... kapitana... i to ostrym językiem! A no tak bywa! Siada gamoń na mnie i zaczyna mnie lizać ostrym, kocim językiem po twarzy. No i dopiro to mnie budzi! Jeść muszę mu dać! Bo przecież głodny! Nie jadł od dawna! W miskach pełno oczywiście. Ale ważne by dostać, a nie jeść!
Gdy koci obowiązek spełniony, mogę nastawić sobie kawę. Bez kawy do rozumu dość ciężko przecież! A później … Później to już tylko praca i praca! To tak jak z latem na Syberii, tylko odwrotnie. Dziesięć miesięcy zimy, a później to już tylko lato i lato!
Gdy człowiek pracuje, to czas mu szybko mija! I nim się spostrzeże, już jest wieczór! Ale, że żyjemy w kraju cywilizowanym i na przystani mamy prąd!!! Więc jest i oświetlenie! Czyli pracować można dalej, tyle, że przy halogenach! I to aż do podejrzanie późnej pory!
Narzędzia z rąk wypadają i trudno już dłużej przebywać w dziwacznych pozycjach. Bo na jachcie, gdy chce się na przykład pracować pod podłogą, trzeba najpierw wielokrotnie się przymierzyć do frontu pracy! Ta sama czynność, wykonywana w obszernym wnętrzu, zabrałaby zdecydowanie mniej czasu i energii niż w środku jachtu!
Robi się dwudziesta trzecia albo lepiej. Wykąpać się trzeba, bo inaczej żyć się nie da! No i zjeść coś w końcu. W ciągu dnia, coś tam „wciągam”. Ale wieczorem, naprawdę robię się głodny! Wiem, wiem! Na noc nie powinno się jadać. Ale rano nie jestem w stanie niczego przełknąć. A w ciągu dnia, lepiej od pracy się nie odrywać, bo „spręż” minie. I dzień można stracić!
Wykąpany, najedzony, w piecu napalone, siadam do kompa. Pocztę sprawdzić trzeba, na maile odpowiedzieć, jakieś biurowe sprawy załatwić … Właśnie dochodzi 01. Czyli zaczął się nowy dzień! Spać trzeba iść. Zresztą, namawiać mnie do tego nie trzeba. Już od dłuższego czasu, przysypiam na klawiaturze. A jeszcze na bloga pasowałoby coś napisać. I tyle innych spraw załatwić! Dobrze, że Ada, zajęła się, marketingiem i korespondencją! Bez jej pomocy, przepadłbym!

                                     jeszcze trochę i znów otworzy się bezkres prze dziobem ...

Jeszcze kieliszek chleba na dobranoc i … znów koci język na twarzy! Kot jeść woła bo już rano!!!
O by ta zima się skończyła! O by, przed pierwszym rejsem, wszystko udało się zrobić! O by znów kołysać się na falach i wiatr w żagle łapać!

                                        wiatr na Christianso niesie!