Silnik równo i spokojnie pracuje. Wskazówki na zegarach
stoją na właściwych pozycjach. Idę w górę Odry. Trzebież została daleko z tyłu.
A w kilwaterze za rufą, cały sezon już odpływa!
Fajny był ten sezon! I trudny też! Przepłynąłem - Tobias przepłynął po Bałtyku, ponad 6,5 tysiąca mil. A to morze, trudne i kapryśne. Ujawniające wszelkie słabości ludzi i sprzętu.
Fajny był ten sezon! I trudny też! Przepłynąłem - Tobias przepłynął po Bałtyku, ponad 6,5 tysiąca mil. A to morze, trudne i kapryśne. Ujawniające wszelkie słabości ludzi i sprzętu.
Ludzkie charaktery, odkrywają się już w pierwszych
godzinach,
za główkami portu. I nie chodzi o chorobę morską! To na początku rejsu, dla większości żeglarzy, normalny stan. Nie ma nad czym się rozwodzić! ...
za główkami portu. I nie chodzi o chorobę morską! To na początku rejsu, dla większości żeglarzy, normalny stan. Nie ma nad czym się rozwodzić! ...
Idę Odrą w górę do Dąbia. Do mojej przystani w PETEKU. Jest
poniedziałek 03.11. Ciepło i przyjemnie. I tylko ten południowy wiatr opóźnia
marsz! Na prostych odcinkach RZEKI wali on do dwudziestu knotów. I wzmaga i tak
przeciwny nurt. Przy Stoczni bonus! Od Wałów Chrobrego wyjeżdża na Tobiasa
holownik. A za nim szafa! Statek długi na dobre dwieście metrów! Dwa holowniki
trzymają jego rufę. Ale on i tak próbuje się wyrwać z uwięzi! A Tobias ma może
odfrunąć?! Przeciskam się przy burcie, zacumowanego wielotysięcznika. Obsługa
holowników przyjaźnie do mnie macha więc jest w porządku!
Przekop Mieleński i Regalica. Dzwonię do (pana) Bosmana w
Dąbiu, że już zaraz...
Dookoła przyszarzała jesienna zieleń. Czaple, kormorany,
kaczki i orły. Gdy nie znałem jeszcze rozlewisk Odry i Zalewu Szczecińskiego,
orły były dla mnie bajką o "żelaznym wilku". A tu jest tych ptaków
pełno! Więc bardziej atrakcyjne są białe czaple niż bieliki i rybołowy! Nikt,
nawet kaczki, nie zwracają na nie uwagi! A krążąca nad Tobiasem biała czapla to
rarytas wart dobrej porcji rumu!
Mijam przystań na Pogoni. Ryję rów w płytkim miejscu na Dąbskiej Strudze. Wody wszędzie mało. Ale na dnie gruba warstwa mułu więc Tobias sobie z nim radzi! Port, Hotele i AZS jeszcze i wchodzę na Dąbie. Klaruję łódkę do cumowania. Wiem gdzie mam stanąć, bo już z Bosmanami ustaliłem. Widzę na kei "komitecik" powitalny. Po kilku miesiącach spędzonych w morzu, bardzo przyjemnie jest być witanym w porcie przez grono przyjaciół!
Podchodzę do pływającego pomostu. Dziobowa nawietrzna cuma
obłożona i rufą wchodzę na miejsce. I ... stoję w mule. Za płytko! Cóż, od
kilku tygodni wieją wiatry południowe. I wywiewają wodę z Zalewu. Gorzej, że na
Bałtyku tej wody też nie za wiele! Do Australii ją pompują czy jak?!
Nie daję rady dojść do pomostu. Nawet dociągnie się na
cumach nie pomaga! Kto pociągnie, zaryte w dnie, 15 ton stali? Przepływam więc
na swoje miejsce - na dalbach. I staję rufą do kei.
I wreszcie o godzinie 15.10, trzeciego listopada wyłączam
silnik i kończę sezon żeglarski!
Dobry sezon! Dobry, oczywiście dzięki staraniom ADY! Bo to
jej praca ściągnęła załogi. Ona prowadziła tobiasowe strony w necie,
kontaktowała się z załogami, odpisywała na maile, zapisywała na rejsy. A ja
tylko pływałem!
Od piątego kwietnia do trzeciego listopada Tobias
przepłynął ponad 6.5 tysiąca mil morskich. A ja wraz z nim znosiłem flauty, sztormy. Cieszyłem się twardą żeglarską pogodą! Ze spokojem przyjmowałem ulewne deszcze, mgły i wszędobylskie zimno. Choć kilka tygodni było nawet upalnych. Jednak wśród dominującej szarości nieba trudno uwierzyć że bywało też gorąco i słonecznie!
przepłynął ponad 6.5 tysiąca mil morskich. A ja wraz z nim znosiłem flauty, sztormy. Cieszyłem się twardą żeglarską pogodą! Ze spokojem przyjmowałem ulewne deszcze, mgły i wszędobylskie zimno. Choć kilka tygodni było nawet upalnych. Jednak wśród dominującej szarości nieba trudno uwierzyć że bywało też gorąco i słonecznie!
Na pokład Tobiasa, przychodzili żeglarze, zieleni i
opływani. Żeglarstwo to przede wszystkim stan umysłu! Doświadczenie przyjdzie z
czasem. Można bowiem pływać latami i nie nadawać się do załogi. I można tylko
na pokład wejść i od razu być kumplem od liny i "bidy"! Poznałem więc
takich żeglarzy, którzy z pokorą przyjmowali, co im MORZE przyniesie. I tych co
"od progu" krzyczeli, że żeglarzami są! Ale Bałtyk lipy nie zdzierży!
.... I szybko weryfikuje charaktery, pokazuje prawdziwe ludzkie oblicza. Więc
tematu nie będę ciągnąć. Bo wiem, że Ci którzy "przegięli", wiedzą
gdzie była ich "skucha"! : D
Najważniejsze, że sezon 2014 był szczęśliwy! Że po jego
zakończeniu, mam sporo fajnych znajomych i kilkoro przyjaciół! Przecież pływam,
bo to moja pasja! To, że pływam z załogami, to dlatego, że lubię to robić!
Oczywiście! Muszę zarobić na utrzymanie Tobiasa. To jest najważniejsza sprawa!
Nie ma innej! Nie samochód, nie dom czy jakieś inne dobra! Tobias! To jest
priorytet!!! I bez załóg będę miał kłopot z utrzymaniem ŁÓDKI! A w zamian za
"kojowe" oferuję dzielną, oceaniczną jednostkę, na której w naprawdę
ciężkich warunkach, można bezpiecznie żeglować, żyć, uczyć się żeglarstwa i
bawić. By w końcu wrócić na ląd ze wspaniałymi wspomnieniami.
Sezon zakończony! W sobotę piętnastego listopada Tobias
wychodzi na keję. I zacznie się remont.
Tobias, zmęczony sezonem, z przyjemnością przejdzie wszelkie
renowacje. Ja też z tęsknotą patrzę na leżące odłogiem narzędzia. I już
niedługo „runę” w maszynownię wymieniać instalacje elektryczną. I na pokład
walczyć z zawsze obecnymi na stalówce ogniskami korozji. Za parę tygodni,
przyjedzie Ada, by podkręcać wydajność pracy! I jednocześnie ciężko harować na
rusztowaniu przy burtach. Lub kulić się w zakamarkach zęzy!
Wszystko po to, by na 18.04.2015, czyli na pierwszy rejs
przyszłego sezonu Tobias był gotowy "jak spod igły".
Tobias w Świnoujściu przed drugim rejsem
I z przedostatnią w tym sezonie załogą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz