Parę słów od kapitana Przemka o rejsie R18 :)
"Jejku jejku mówię Wam, jaki rejs za sobą mam"...
Prognozy pogody od początku nie były łaskawe. Ruszaliśmy
w sobotę,
a już od poniedziałku miało mocno dmuchać od Rugi po Łebę i
dość szybko rozszerzać się dalej na wschód, co komplikowało plany na
Bornholm i Szwecję.
Korzystając
z końcówki dobrego wiatru zrobiliśmy około 150 milowy przelot z
Kołobrzegu do Helu. To w sam raz tyle, żeby zdążyć schować się przed
sztormem zaliczając tylko kilka mocnych szkwałów, gdzie s/y Tobias szedł
prawie 7 węzłów.
Ponieważ wtorek pogodowo nie zapowiadał się ciekawie, wieczorna wizyta u Kapitana Morgana nieco się przeciągnęła tym bardziej, że załoga sąsiedniego jachtu postanowiła cytrynówką podziękować za drobne przytrzymanie lin przy cumowaniu.
Od środy, prognozy pokazywały dość silny wiatr na północy Zatoki Gdańskiej z kilkugodzinnym okienkiem od 4 rano, z którego skorzystaliśmy i na śniadanie zawinęliśmy do Sopotu.
Wkrótce wyszło na jaw, że mamy na pokładzie wirtuoza gitary i kilka mocnych głosów (generalnie poza moim) pozostałych członków załogi, tworzących razem ekipę, której nie powstydziłaby się scena żadnego festiwalu szantowego.
Do piątku wiatr trzymał nas na Zatoce, nie pozwalając wyjrzeć gdzieś dalej, więc pływaliśmy powoli, pośpiechem się brzydząc, obserwując statki, ich znaki, ćwicząc manewry, refowanie i nawigację na mapie.
Grzesiek, Jacek, Marcin, Wiesław, Tomek, Mariusz i Bartek - dziękuję za Wasz entuzjazm, humor i optymizm, za trzymanie kursu, za próby zdobycia platform i Gotlandii, za nieustanne próby dodania więcej żagli. Z taką załogą popłynę wszędzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz