W Karlskronie |
Karlskrona, czwartek
18.09
Wiatr.
Bez
niego żeglarz sobie nie poradzi! Flauta
to chyba największe przekleństwo, jakie morze go spotkać. Ale co
zrobić jeśli wieje ze złego kierunku?! I to silnie! Oczywiście
można popłynąć w inną stronę. Na inny akwen. I zawinąć do
innego niż planowany wcześniej port.
Podstawą
wszelkich założeń rejsowych są prognozy pogody. Odbieramy je w
porcie z netu. Ściągamy griby. Korzystamy ze
wszelkich dostępnych źródeł. I później analizując poszczególne
mapki z kierunkami wiatrów i frontami atmosferycznymi,
podejmujemy decyzję o
wyborze kierunku rejsu!
Tyle,
że nie wszystkie prognozy się sprawdzają! Nie wszystkie,
przewidywane kierunki wiatrów występują w praktyce.
Gdy,
kilka lat temu, wybuchły wulkany na Islandii, prawdopodobnie
najlepsze przepowiednie
pogody tworzyły
wróżki! Bo żadna naukowa
prognoza
się nie sprawdzała! Gdy przewidziany
był
na przykład zachodni, następnego dnia występował każdy
kierunek, tylko nie ten! Gdy zapowiadano flautę, rozkręcał się
sztorm. A gdy wieczorem był malinowy zachód słońca i załoga
zaczynała modlić się pod grotem, następnego dnia była flauta!
Nawet
zacne Witowo zaczęło podawać w komunikatach: "... wiatry z
kierunków zmiennych ..."
Ruszamy w szkiery |
No
ale w ostatnich tygodniach, żadne wulkany nie wybuchły! Marsjanie
nas nie zaatakowali.
I "kryzys ukraiński" też nie powinien na pogodę mieć wpływu!
I "kryzys ukraiński" też nie powinien na pogodę mieć wpływu!
A
jednak jakoś
fachowcom
"posypały"
się prognozy!
Od
tygodnia bowiem, na Bałtyk zachodni, południowy i środkowy,
zapowiadane są wiatry wschodnie i południowo-wschodnie. Na początku
była jeszcze mowa o wietrze NE, ale przechodzącym na E. A
rzeczywistość jest taka, że od niedzieli, gdy wyszliśmy ze
Świnoujścia, walczymy z wiatrami północno-wschodnimi do północnych!
Rejs
zaplanowaliśmy na Gotlandię. Mieliśmy
tam spokojnie dotrzeć w trakcie dwutygodniowego rejsu. W
niedzielę miało wiać nie do końca korzystnie, ale w
prognozie wyglądało
na to, że na wschodnie wybrzeże Bornholmu uda się dotrzeć! W
praktyce okazało się że mamy dobry kierunek na Kopenhagę lub
Ystad (w Szwecji jest super! ;) )
I
w efekcie z trudem, podpierając się silnikiem dotarliśmy do
Hammerhavn na zachodnim wybrzeżu Wyspy. Następna
prognoza mówiła o wietrze wschodnim skręcającym do południowo - wschodniego. Więc wydawało się, że osiągnięcie Groenhoegen na
Olandi mamy zapewnione. Ale gdzież tam! Już za cyplem Hammer Odde,
gdy wyszliśmy na otwarte morze, nasze nadzieje rozwiał
silny północno-wschodni wiatr! Wiał on z
siłą 5 – 6 B i wkurzał, że ze złego kierunku. Gdyby odkręcił
na wschód, pognalibyśmy do Kalmarsundu
jak Armia Czerwona na Berlin! A nam z trudem udało się osiągnąć
port w Karlskronie! I to ostatnie kilkanaście mil, tłukąc
na silniku. Bo oczywiście cholernik poszedł jeszcze bardziej na
północ!
Szkiery |
Oczywiście
Karlskrona, ze swoimi malowniczymi wysepkami i Muzeum
Morskim, jest bardzo atrakcyjna. Ale my chcemy dotrzeć na północ
Olandii. Bo o Gotlandii, w tej sytuacji,
już zapomnieliśmy!
Od
rana, nadal wieje silny NE, ale dziś siedzimy w porcie. Jutro chcemy
przejść na wchód między szkierami i dostać się do Kalmarsundu.
I dalej płynąć nim, aż do Byxelkrok
na samym północnym krańcu Olandii. Czy uda się tam dotrzeć,
zobaczymy. Oby tylko wreszcie wiatr nas puścił! Gotlandię
zostawiamy na przyszły rok. Może wtedy
wreszcie
uda się nam tam dotrzeć?! W
końcu do trzech razy sztuka!
Kalmar,
poniedziałek 22.09
Wiatr
wyje wśród dachów, stojących przy porcie budynków. Szarpie łódką
i tłucze fałami o maszty. Co chwila pada gęsty drobny i mocno
dokuczliwy deszczyk. I jest zimno. Ale co tam! Jesteśmy tu "for
fun"!
;)
Ważne,
że kibelki działają, jest prysznic i mamy neta! -Da się żyć!
Część załogi do porcji zachwytu, dorzuca Mac Donalda!
A
w Karlskronie neta nie było! Więc i ani prognozy
pogody obejrzeć. Ani wieści na stronę wysłać!
Prognozę
dostaliśmy na smsa. Oczywiście wiatr SE. Słaby, bo do 10kt, ale
zawszeć to
przecie z
dobrego kierunku!
Pobudka
o piątej rano i heja w szkiery!
Już
pod mostem, wschód słońca zaczął ginąć we mgle. Ogarnęła nas
szara wilgoć z widocznością na kilka mil. Mijaliśmy kolejne
wysepki, pokonywaliśmy ciasne, otoczone skalnymi płyciznami,
przejścia.
I parliśmy na wschód.
Zaraz
po minięciu przeprawy promowej, mgła zaczęła gęstnieć.
Przestaliśmy widzieć nabieżniki. A kolejne tyczki mdło majaczyły
przed dziobem Tobiasa. Na końcowym odcinku, gdzie szerokość toru
ma kilka metrów i
dookoła są głębokości
po 0,5 m widoczność zanikła całkiem. I tylko "ślepe"
trzymanie kursu, zapewniło nam szczęśliwe
wyjście
na głębszą wodę. I
dalej na Kalmarsund. Oczywiście również w gęstej mgle. W tych
warunkach, zszargane nerwy, bardzo uspakajał, pusty ekran AISa!
Czasami zza mgły wygląda słońce |
ekran AISa |
Całą
drogę, mgła i niekorzystny wiatr uprzykrzały nam przelot. Port
zobaczyliśmy dopiero z odległości dwóch mil. Cumowanie
i toast za "cudowne ocalenie" zakończyły ciężki dzień.
Groenhoegen na Olandii |
Następnego dnia wiać przestało. Dzień więc zrobiliśmy wycieczkowy. Rowerowa wyprawa do rezerwatu Ottenby. Fotki ptaków na przelotach, na wpół oswojonych danieli po okolicznych lasach. I przymilanie się do czarnych krów leżących przy asfaltowej drodze, prowadzącej do latarni na południowym cyplu Olandii. Dorzućmy do tego Gabinet Ornitologiczny pod tą właśnie latarnią. I stada fok wylegujących się na przybrzeżnych płyciznach. Bardzo udany i pełen wrażeń dzień, a pożyczone rowery wspaniałe dały radę nawet na leśnych bezdrożach!
Z
Groenhoegen, na silniku - a jakże ,-) popłynęliśmy do Kalmaru.
Poranna mgła, przeszła w deszcz, deszcz w ulewę, który z kolei,
zamienił się w kapuśniaczek. "Sorry! Taki mamy klimat!"
Skrzydlaty gość na pokładzie |
Teraz
stoimy dobę w porcie. Na morzu rozkręca się wiatr do 40kt, na cały
akwen. Ma on wyszaleć się nocą. Więc my
wyjdziemy przed świtem i
mamy nadzieję dotrzeć nocą do Svaneke na Bornholmie. Oby tylko za
mocno nie padało!!!
zamek w Kalmarze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz