Niedawno
zakończyliśmy kolejny rejs, co prawda nie było ani jednej nocy na
Bałtyku, ale za to zrobiliśmy sporo godzin płynąc dookoła
Bornholmu. Jedna noc w Nexo. Jeden skok do Gudhiem – ostatnie wolne
miejsce wskazał nam miły Duńczyk z motorówki – ufff! Szybkie
zwiedzanie, lody, wędzona rybka. A potem przy prawdziwie letniej
pogodzie i lekkim wiaterku nieśpiesznie ruszyliśmy dalej. Po drodze
pozdrowiliśmy latarnię Hammerodde, nasze ulubione Hammerhavn i
zamek Hammershus 😊
Z obawy na tłumy w Ronne rozważalismy zatrzymanie się w Hasle, które jest średnio ciekawym miastem, ale ma za to duży port. Chcieliśmy zjechać jak najniżej wyspy na noc, żeby mieć szybki start w drogę powrotną do Kołobrzegu, bo na wieczór następnego dnia miało zdrowo wiać. Tak więc płyniemy sobie spokojnie i wyobraźcie więc sobie, nasze zdziwienie, gdy na podejściu do Hasle, na szczęście już przy zrefowanych żaglach, uderzyło w nas ponad 40 knotów świszczącego wiatru, którego nie było w prognozach. Do kompletu lunęło, a wzburzone grzywacze, które pojawiły się nie wiadomo skąd, dały nam niezły prysznic. Tobias na prawie samym takielunku położył prawie na burtę, ale ponieważ to Tobias, to wstał i dzielnie wszedł do portu. Kibicowała nam para starszych mieszkańców, która widziała nas z okna restauracji. Było nam bardzo miło, gdy podjechali żeby z nami porozmawiać i pogratulować dzielnej jednostki.
Powrót do Kołobrzegu to ściganie ze sztormem, który miał nadejść. Wygraliśmy 😃
A jak się ma na pokładzie włoskiego restauratora... ...to i pyszne włoskie dania pojawiają się na stole :) Ale nasze polskie kotlety w wykonaniu Andrzeja również wspaniałe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz