nie mam grzania. Ale na dworze nie jest zimno. A na noc zawsze mogę włożyć czapkę!
w temperaturze powietrza poniżej dwudziestu stopni, na golasa wypadłem z sauny, dając nura w puszysty śnieg, a po chwili chlupnąłem do wody w wyrąbanym w lodzie przeręblu, poczułem wyłącznie pieczenie skóry! Zimna nie czułem wcale! :) … Ale to było dawno temu, w Finlandii!
uśpiona przystań
Zima w szczecińskim, zdaniem mojej znajomej, miała być lekka
… od tamtej pory, nie wierzę kobietom! ;) :D
Obecna zima jest
łaskawa! Nie mrozi, nie śnieży, nie robi scen.
I daje pracować na pokładzie! Niech tak zostanie! Do wodowania, niecałe trzy miesiące! A do pierwszego rejsu, niecałe cztery. Ktoś może powie, że to dużo czasu. Oczywiście! To bardzo dużo czasu. Zwłaszcza dla tych, którzy tylko na rejs czekają! Ja z doświadczenia wiem, że tego czasu, na wszelkie remontowe sprawy jest zawsze za mało!
I daje pracować na pokładzie! Niech tak zostanie! Do wodowania, niecałe trzy miesiące! A do pierwszego rejsu, niecałe cztery. Ktoś może powie, że to dużo czasu. Oczywiście! To bardzo dużo czasu. Zwłaszcza dla tych, którzy tylko na rejs czekają! Ja z doświadczenia wiem, że tego czasu, na wszelkie remontowe sprawy jest zawsze za mało!
Ważne, że Tobias, plus minus dwudziestego marca, zejdzie na
wodę. I osiemnastego kwietnia weźmie pierwszą, tegoroczną załogę! No i wreszcie
wyjdzie w morze! Przecież wszyscy na to czekamy!
10 dni później.....
Fajna ta zima! Na razie
łagodna i ciepła. Tylko ciągle wieją silne wiatry! Praktycznie nieustannie
wieje zachodni wiatr! Szarpie on plandeką, szarpie łódką i kominem od pieca!
Parę dni temu, nad portem przeszła potężna nawałnica. Myślę że wiało około 50
węzłów! Lało wściekle i nawet dwa razy mocno zagrzmiało! W efekcie sztormowych
podmuchów, dzielnie walcząca z wichrami plandeka w końcu pękła!
Urwały się
zaczepy na zawietrznej stronie. A luźna płachta wpadła w łopot. I w oka
mgnieniu pękła prawie do szczytu dachu! Pracowałem wtedy na pokładzie. I
widziałem co się dzieje na zewnątrz. Lecz nim zdążyłem zbiec na dół i złapać
wściekle łopoczącą materię, ta już się darła! W strugach deszczu i w silnych
podmuchach nawałnicy, przytrzymałem szalejący fragment mojego hangaru. O
wiązaniu, w jedną osobę, nawet nie było mowy! Zrobiłem węzeł z luźnego kawałka
plandeki i czekając, aż burza minie, trzymałem go z całej siły. Dopiero gdy
podmuchy zelżały, udało mi się podwiązać urwany bok!Pęknięcie jest długie.
Lecz można je będzie naprawić. Jednak musi przestać wiać i padać.Na szczęście, po mimo
przechodzących, kolejnych nawałnic, dziura nie powiększa się! Nawet
przyzwyczaiłem się do "okna" w hangarze. Mogę przez nie na świat
popatrzeć! Bo niby mieszkam na brzegu jeziora, to jednak prawie go nie widuję!
A teraz i ja i kot, możemy zobaczyć, "większy kawałek świata"
okno na świat